Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z przechadzki po Leśnej trochę później niż zwykle!
Podniosła na niego zmieszana śliczne błękitne oczy:
— Niż zwykle? Więc pan widział mnie już kiedyś na tej ulicy?
— Od ubiegłej jesieni spotykam panią na Leśnej codziennie.
Nastąpiło kłopotliwe milczenie. Czuł, że panienka nie była zadowolona z odkrycia jej tajemniczych przechadzek.
— Więc pan chyba mieszka przy tej ulicy? — badała go po pewnym czasie.
— Nie. Mieszkam powyżej, przy Ścieżkowej.
— Więc musi pan codziennie przechodzić Leśną?
— Niekoniecznie. Chcąc dostać się do miasta, mam inną, krótszą drogę.
— W takim razie nie rozumiem, na jakiej podstawie utrzymuje pan, że od jesieni chodzę Leśną codziennie.
Spojrzał na nią serdecznie.
— A gdybym i ja miał specjalny powód do codziennych przechadzek po Leśnej? Gdyby i mnie ciągnęło coś nieodparcie do tego zakątka?
Panna Krzemuska nagle zatrzymała się.