Strona:Stefan Grabiński - Engramy Szatery.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Placówkę tę, istniejącą od niepamiętnych lat, nagle ni stąd ni zowąd zwinięto. Czy okazała się już zbędną, czy też obciążała niepotrzebnie budżet kolejowy, niewiadomo: dość, że władze stacyjkę zamknęły. Dronia przeniesiono gdzieś na kresy, a zwrotniczego Żaka przydzielono do służby na stacji w Pochmarzu. Z dawnego przystanka nie pozostało ni śladu: budynki rozebrano do szczętu, objekty i sygnały pousuwano. Zniknął z powierzchni ziemi nawet ogródek otoczony sztachetami, w którym spędzili z przyjacielem tyle wieczornych godzin, poszczezały nawet szyny do przetaczania wozów. Tylko kamień milowy bielejący o parę kroków od słupa telegraficznego wskazywał miejsce, gdzie była niegdyś stacja.
Ten kamień, widomy ślad życia, które tu zamarło, ten kamień, biały świadek zdarzeń, co przebrzmiały bezpowrotnie, stał się celem wieczornych przechadzek Szatery. Zwyczajnie wychodził naczelnik z Zaklicza po wyekspedjowaniu ostatniego pociągu koło piątej i po godzinnym marszu docierał do kamienia milowego w Kniejowie. Pod zo-