Strona:Stefan-Żeromski-Miedzymorze.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

długiego kadłuba, z całą potęgą uderzała bokiem o wodę i, odbiwszy się od jej powierzchni na pięć i sześć stóp w górę, przeskakiwała zaporę.
Za jej rozkazującym przykładem czyniły tosamo wszystkie osobniki zagonu, aby za chwilę ustawić się znowu w dawny agmen i z ogniem niesłabnącym gnać w swoją stronę.
Skoro zasie dosięgły wód bystrych, zimnych a nieskalanych, przelewających się ponad dnem żwirowatem Białego i Czarnego Dunajca, przodownica w towarzystwie kilku samców obierała miejsce na tarło.
Zwróciwszy się głową w stronę polotu wód bystrych, tarła się brzuchem o chropawe dno rzeki, ażeby ze siebie ikrę wycisnąć, która się w małem zagłębieniu dennem gromadzi.
O to miejsce, o prawo i możność polania ikry swym mleczem, samce wiodą między sobą bitwy zawzięte.
Młode łososie składają wcześniej swą ikrę, to też wcześniej wyhodowuje się ich brzuchate potomstwo.
Wcześniej wykarmiają się młode rody, własnem żółtkiem pasąc i kształtując organy, serce i nerwy.
Młode, wysmukłe łososie z głową śpiczastą i grzbietem pręgowanym brunatno, w listopadzie wracają do morza.
Stare trą się znacznie później i do morza wracają aż w grudniu.
Będąc ze swojej natury istotami słodkowodnemi, ci wieczni wiślni oryle, zapędzeni na słony