Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 2.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

polskie krytykował, Jezuici byli jeszcze ostrożniejsi i wstrzemięźliwsi i unikali nawet cienia pozoru mieszania się do spraw publicznych, zwłaszcza zaś Patres aulici. Napominał zresztą jenerał Akwawiwa prowincyałów, aby wykonania dekretów kongregacyi V i ordynacyi jego dla spowiedników królewskich dopilnowali ściśle[1], w sierpniu zaś 1612 przysłał O. Jana Argenti jako wizytatora do Polski i Litwy.

Zdaje się, że nawet sam król Zygmunt unikał troskliwie i nie chciał widzieć jakiegokolwiek mieszania się Ojców do spraw państwowych. Dowodem tego wydalenie ze dworu O. Bembusa, królewskiego po Skardze, a więc od kwietnia 1512 r., kaznodziei. Szeroka wielkopolska natura O. Bembusa, męża

  1. Jak nad zachowaniem nietylko tych, ale innych przepisów zakonnych czuwali prowincyałowie, pokazuje się z listu prowincyała Piotra Fabrycego do jenerała Akwawiwy z Krakowa d. 30 marca 1609 r. pisanego: „Co się tyczy Ojców nadwornych, to ks. Skarga dostaje od króla na wikt dla siebie i towarzyszy 24 złp. tygodniowo, które dla wypróżnionego skarbu nieregularnie wypłacają. Oprócz tego, co roku dają im sukno i odzież, którą oni nie potrzebując jej tyle, czasem sprzedają. Dostają też czasem od magnatów jałmużnę na msze św. Słychać było z jakąś ze strony naszych przymówką, że dawniej ks. Skarga za pozwoleniem Wielebności waszej jakieś role (folwark) zakupił dla bratanków swoich, także inni nadworni księża, że rozdają jałmużnę. Nie wiem też, czy to dobrze (zgodne z instytutem), że król i królowa na ich ręce przesyłają jałmużny do szpitala i innych pobożnych zakładów“.
    Jest regułą, żeby Jezuici sami, bez towarzysza nie odwiedzali nikogo. Fabrycy żądał, aby i nadworni Jezuici wezwani do dworu, towarzysza z sobą brali; ks. Skarga w imieniu wszystkich dworskich Ojców oparł się temu, dowodząc, „że to się stać nie może i że powody tego wytłumaczy przed Wielebnością Waszą. Nalegałem wszelako, aby to się nie działo zwyczajnie, tylko bardzo rzadko, aby ich samych nie posyłano. Mają u siebie pieniądze, bo ks. Skarga tylko wikt im daje, resztę zaś na swe potrzeby, albo na druk książek obracają. Na przyszłość prowadzić będą i składać rachunki. Ks. Skarga bez mej wiedzy dał 500 złp. prowincyałowi litewskiemu na kupno jakiejś wioski dla warszawskiego domu“. (Archiw Prov. Pol. Epistolae t. I). Jeżeli więc w tych podrzędnych sprawach przełożeni czuwali tak ściśle nad zachowaniem instytutu, to jakże mogli patrzeć przez palce na naruszenie instytutu w tak ważnej, doniosłej dla zakonu sprawie jak mieszanie się do polityki, należenie do kamarylli królewskiej?