Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kterem i, pomimo cech rasy Matejkowskiej, są to nowi ludzie, którzy jeszcze nie występowali w innych jego obrazach, ludzie żywi, o wybitnej osobowości, których jego wyobraźnia z dawną mocą dobyła z głębin historyi, na świadectwo niespożytości talentu, woli i energii twórczej.
Wielkie obrazy Matejki są wytycznymi etapami na drodze jego talentu, lecz między jedną a drugą z tych ogromnych kompozycyi Matejko ani na chwilę nie spoczywał, tworząc bez wytchnienia setki mniejszych i większych obrazów, portretów i kompozycyjnych szkiców. Wszystkie one zawierają znamienne cechy jego talentu, wszystkie są wcieleniem tej niepohamowanej siły temperamentu, tego ciągłego niepokoju wyobraźni, tej nienasyconej potrzeby twórczości, tych zmagań się jego talentu z siłą uczucia i rozbieżnością inteligencyi. Zalety i wady chwieją się w nich w tych samych granicach jego indywidualności, która raz, niesiona świeżością natchnień, wznosiła się do szczytów artystycznej mocy, to niekiedy poddawała się tylko własnym nałogom, manierycznemu przedrzeźnianiu samej siebie. Wobec ogromu jego pracy nie mogło być inaczej. Ludzka istota nie przetrzymałaby tak silnego, zawsze jednakowego napięcia wszystkich władz duszy reakcye są nieuniknione. U Matejki dotykały one jasności wyobraźni, pozostawiając nietkniętą siłę temperamentu i twórczej energii, która z tą samą pasyą posługiwała się dostarczonym sobie materyałem wyobrażeń.
Wśród ogromu dzieł Matejkowskich wielkie miejsce zajmują portrety. Zdawałoby się, że malarz, tak szczególnie uzdolniony do odtwarzania charakteru i wyrazu ludzkiej twarzy, zdawałoby się, że w tym kierunku właśnie musi okazać szczególną doskonałość władania środkami malarskimi, panowania nad przedmiotem tak mało skomplikowanym, tak zupełnie mieszczącym się w granicach możności malarstwa i jego własnego talentu. Stało się inaczej. Portrety Matejki noszą wszystkie najlepsze cechy jego talentu, ale noszą też i zarodki tego pierwiastku, który, wynikając z silnie określonej i zacieśnionej indywidualności, odbierał Matejce możność objektywnego spojrzenia na pozującego do portretu człowieka. Widział on jego indywidualne cechy, ale, uniesiony swoim temperamentem, nie mógł nie wtłaczać tych cech indywidualnych w znamienne cechy rasy, przez siebie stworzonej. Ludzie dzisiejsi, współcześni Matejce, żyjący w warunkach innego bytu, przynoszący do jego pracowni w swoich twarzach codzienność swoich dusz, przynoszący powszedniość swoich strojów, swoją pospolitość, spokój lub swój wdzięk i prostotę, wszyscy zamieniali się na tych dawnych Polaków, o twarzach pooranych nadmiarem wzruszeń, o dramatycznych wyrazach istot ludzkich, w których szamoczą się zduszone, spętane, lecz nie dające się zabić namiętności. Rozmaici polscy arystokraci, ministrowie i politycy, uczeni i spokojni obywatele wsi i miast, kobiety starsze lub młodsze, piękne i wdzięczne lub pospolite, dzieci i podrostki, wszystko to, skoro przeszło przez portret, malowany przez Matejkę, zmieniało się w rasę jego ludzi, czuło i myślało inaczej, silniej, głębiej, niespokojniej,