Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

względem czcigodnych murów Krakowa«. Zapowiedział też, że obrazów swoich w Krakowie odtąd wystawiać nie będzie. Było to w r. 1892.
Ten człowiek, który mógłby o sobie powiedzieć: — Żebyście zajrzeli w moje serce, znaleźlibyście tam tylko jedno imię: — Polska, ten człowiek, który z taką bezwzględnością słuchał porywów swojej miłości i wspaniałomyślności i nigdy nie zawahał się z ofiarą ze swego talentu, ze swego czynu — ze swego życia, ten człowiek mógł przypuszczać, że będzie wysłuchamy, i bolał straszliwie.
Wobec geniuszy, czy wobec ludzi pospolitych nie trzeba być rozrzutnym w słowach aż do kłamstwa — nie trzeba też być skąpym i małodusznym w czynach. Ta kaplica, odnowiona przez Malejkę, wypełniona jego obrazami i zbiorami, jakąż byłaby ozdobą Krakowa i jakąby promieniała wzniosłą tradycyą w historyi polskiej sztuki!
Matejko, który w tak ścisłej jedności szedł ze swoim narodem tam, gdzie myśl jego wiązała się z przeszłością, zajmującą tak olbrzymie i poważne miejsce w życiu polskiem, Matejko, nawet poza tem wszystkiem, co mu inni powiedzieli z czasem o jego znaczeniu, mógł czuć, że w każdej narodowej sprawie powinien i on mieć głos, a zwłaszcza tam, gdzie idzie o tę przeszłość,