Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rem wynosząca jego sławę w sposób nieraz uwłaczający powadze jego sztuki. Te straszne objaśnienia, z któremi podróżowały jego obrazy, wywoływały reakcyę sądu, sceptycyzm, który nie bez pewnej słuszności spadał z autorów na Matejkę, gdyż, bądź co bądź, jego brak krytycyzmu pozwalał na te komentarze, na te marne wyjaśniania jego duszy, na to jarmaczne zachwalanie jego dzieła. Wszystkie te czynniki razem nadszarpywały powszechność czci, która Matejkę otaczała, i narażały go na zawody i przykrości przy zetknięciu się z faktami życia. Matejko, rzucając niekiedy swoje imię, jako rozstrzygający czynnik w pewnych sprawach, doznawał rozczarowania, gdyż imię to nie wywoływało skutku, którego się spodziewał.
Tak było, naprzakład, ze sprawą zburzenia starożytnego szpitala św. Ducha, przeciwko czemu Matejko występował, broniąc starych murów Krakowa. Szpital zburzono, pozostała jeszcze kaplica szpitalna i, kiedy już nic nie mogło odwrócić postanowienia rady miejskiej, by ją zburzyć, Matejko, w złudnym poczuciu tego czem jest dla Krakowa, chwycił się ostatecznego środka i prosił, żeby jeszcze nie zburzoną kaplicę jemu podarowano. Zamierzał ja odrestaurować, złożyć w niej swoje obrazy i zbiory i, naturalnie, darować temu samemu Krakowowi. W odpowiedzi na jego prośbę kaplicę zaczęto burzyć... Matejko, dotknięty boleśnie, odesłał dyplom obywatelstwa honorowego i w liści pisał o tych, którzy go nie wysłuchali: »Oby kiedyś w ostatniej godzinie zastali Chrystusa Pana miłosierniejszym dla siebie, niż oni okazali się i okażą jeszcze