Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/542

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wych, bogatych kopalń w górach, że cały kraj się wzbogacił. Z wypraw wracali królestwo w góry, jeździli po górach, chodzili po chatach, od chaty do chaty. Nie było odtąd biedaków ani chorych. Pimpulinka wyraziła życzenie, by wszędzie były sady, by całe góry były jednym sadem. Wszędzie słychać było głosy fujarek i skrzypek, muzykę i śpiewy. Ludzie błogosławili Pimpulinkę. Siuna zaprowadził wszędzie swobodę, tak jak mu opowiadał Kuzyk, prawo wierchowińskie, starą prawdę. Wcale nie w Warszawie ani nawet w Krakowie, lecz tutaj w górach, może nad jeziorem Szybenym, mieli stolicę. Stąd rządzili królestwem huculsko-polskim od morza do morza... Pan Piec śpiewał szeroko, gorąco, a dumnie.
W końcu szeleścił Pan Piec tajemniczo. Po długim życiu trzeba było umierać... Trudno. Pimpulinka jak piórko uleciała prosto do nieba. Uleciała taką śliczną, anielską dziewczynką, jaką była teraz i zawsze. A Siuna? Ha, nie wiadomo. Pan Piec zaciągnął zapytaniem cichym, lecz niesamowicie jękliwym: hej, junaczku, junaczku?
Bo przecież grzeszył, złościł się i ciskał, nieraz i przeklinał. I tak prawdę mówiąc, choć go chwalili, że niby to posłuszny, nie posłuchał mamy ani nikogo, po prostu ani razu. Nawet nie żałował szczerze ani nie myślał się poprawić. A zatem... Pimpulinka modliła się szczerze, przechadzała się po niebie, przyjaźniła się ze świętymi, jak tu na ziemi z ludźmi. Siuna czekał. Chyba do czyśćca? Może jest nadzieja? Pan Piec milczał. Pimpulinka żałośnie spoglądała z nieba, Siunie już teraz na łóżku na płacz się zbierało.
Tymczasem w huculsko-polskim królestwie synowie Siuny królowali szczęśliwie i mądrze. Ciekawe były ich imiona: Selim Mędrzec, Orion Wspaniały, Aldebaran Dobry. Stolica górska i góry były jednym rajem, królestwo jednym rajem, narody były szczęśliwe od morza do morza... Brzuchaty Pan Piec, nasycony złotym, jarzącym się żarem, dyszał bez natężenia, pełnie, dostatnio. W swej potędze szeptał coraz ciszej. Ukołysywał Siunę. Chłopiec zasypiał.
Mimo dostatek tajemnic, Siuna przechadzając się po ogrodach zwykł głośno rozmawiać sam ze sobą. Rozprawiał tak, planował, czasem ganił sam siebie, czasem znów pochwalił siebie za coś. Możliwe, że dziadek usłyszał kiedyś jedną z tych głośnych tajemnic, bo raz powiedział mu: „Aby dojść do wielkich rzeczy, trzeba się uczyć, uczyć usilnie“.
Te słowa zelektryzowały Siunę. Uczyć się? Ale jak? Z ksią-