Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II. „Nie bój się Jan.”

Jeden król miał trzech synów, a najmłodszego głupiego. Tamci bracia musieli się nieraz wstydzić takiego głuptasa, i ojciec też. Więc jednego dnia dał mu ojciec trzy grosze na drogę i wypędził go z domu. A na imię było temu synowi Jan. Szedł w świat i narzekał, że go jak psa wypędzili za to, że nie jest taki mądry, jak starsi. Na drodze był wielki las, co przez niego trzeba było iść. On poszedł, ale zabłądził. Chodzi i chodzi, chodzi i chodzi, a z lasu nie może wyjść, i nigdzie końca nie widać. Był zmęczony i głodny, myśli, że w tym lesie trzeba marnie zginąć, postanowił powiesić się, aby już raz skończyć swoje strapienia. Wyszukał dobre drzewo, stanął pod nim i już chciał się powiesić, gdy wtym z poza drzewa wyszedł siwy dziadek z długą siwą brodą i spytał się go, co chce zrobić. Królewicz opowiedział mu wszystko od początku, czym był, skąd przyszedł i że w lesie zabłądził.
— Daj mi grosz, to cię wyprowadzę z lasu — rzekł staruszek.
Jan dał mu grosz jeden, i szli przez las, przez krzaki i zarośla, przez potoki, bagna, paryje i pagórki, szli i szli, aż tu nagle dziadek gdzieś zginął, a królewicz został znowu sam jeden w gęstym lesie, którego końca nie można było nawet gdzie dopatrzyć. Wołał na dziadka i szukał go, ale nie mógł go odnaleźć. Myślał, że może las się wnet skończy, więc szedł naprzód, ale błąkał się ciągle i z lasu nie mógł wyjść.
Zmartwiony, głodny, zmęczony, myśli sobie:
— Mam ja tu w tym lesie zginąć z głodu, albo mnie wilki zjedzą, to się wolę powiesić.
I wyszukał sobie dobre drzewo z grubemi konarami, odpiął pasek i miał się na drzewo wspinać, aby się powiesić, gdy wtym z poza drzewa wyszedł dziadek siwiuteńki z długą brodą i pyta się go, co chce zrobić.
Królewicz opowiedział mu wszystko i prosił, żeby go wyprowadził z lasu.
— Daj mi grosz, to cię wyprowadzę.
— Dobrze — odrzekł królewicz, dał mu grosz jeden, a sobie zostawił jeszcze jeden.
I szli obydwa przez las gęsty, przez krzaki i zarośla, przez parowy i pagórki, potoki i bagna. Jan cieszył się, że już z lasu