Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wa, bo Żyd zaskarżył chłopa do sądu, a sąd wyznaczył termin do rozprawy.
Kiedy trzeba było iść do sądu, chłop poszedł do karczmy i w karczmie siedział. Pytają się go tam: dlaczego nie idzie na termin?
— Jakże pójdę — odpowie — kiedy nie mam kożucha?
— To ja wam pożyczę kożucha — rzeknie jeden i zdjął z siebie kożuch i podał go tamtemu.
Chłop kożuch wdział, ale jeszcze nie idzie, więc się go znowu pytają: czemu nie idzie, kiedy już czas?
— Nie widzicie, że butów nie mam? jakże pójdę?
— No, macie buty, pożyczani wam, a idźcie już! — to mówiąc zdjął drugi buty z nóg i dał mądremu.
Chłop wdział buty, a jeszcze nie wybiera się z karczmy, bo jakże pójdzie bez czapki? Więc trzeci pożyczył mu swojej czapki.
Skoro chłop poszedł, ci trzej mówią:
— Chodźmy także popatrzeć, jak go będą sądzili! — i poszli.
Przed sędzią Żyd wszystko opowiedział, jak było, i żądał, aby mu chłop zwrócił sto reńskich. Ale ten nie chciał się przyznać do niczego.
— Proszę pana sędziego — mówił — już ja taki nieszczęśliwy jestem, że wszyscy ze mnie żyją i każdy chciałby ze mnie żywcem skórę zedrzeć. Wszystko mi ludzie zabierają tak, że ja nic nie mam. Żebym sobie dał, odzienieby na mnie rozszarpali. Ot, ten gotów by powiedzieć, że to jego kożuch na moim grzbiecie! — i wskazał palcem właściciela, od którego kożuch pożyczył.
— Abo to mój kożuch! — zawołał tamten.
— O! — mówił chłop dalej — a tenby mi gotów buty z nóg ściągnąć — i pokazał tego, czyje były buty.
— Bo to moje buty, proszę pana sędziego! — woła rzeczywisty właściciel.
— Słyszy pan sędzia? — powiada oskarżony. — Ten zaś pewnie zdarłby mi czapkę z głowy — i znowu wskazał tego, od którego wziął czapkę.
— Cóż ty znowu gadasz? to moja czapka!
Sędzia zgłupiał; przekonał się, że tego człowieka chcą w biały dzień obedrzeć. Wypędził Żyda i wszystkich i przyznał temu chłopu wszystko.
Miał więc już siodło złote ze złotemi strzemionami, sto papierków, kożuch, buty i czapkę.
Odtąd zaczęło mu się dobrze powodzić, bo przykręcał.