Przejdź do zawartości

Strona:Seweryn Goszczyński - Straszny Strzelec.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciła ostatnią grudkę ziemi na twoją mogiłę. Zimna litość, urzędowa miłość bliźniego otaczały łoże twego skonania, zamknęły wieko twej trumny, pożegnały cię w imieniu tego świata, gdzie miałeś istoty tak drogie tobie, którym ty tak drogim byłeś. Twój anioł ziemski, gdzieś daleko; może w tej chwili marzy o twojem, o swojem, o wspólnem szczęściu, wypieszcza pocałowania, któremi ma cię powitać, ani wie że ta chwila leci ku niej znajwiększą rozpaczą, jaka w kobietę uderzyć może. Twoja żona marzy o mężu, dzieci o ojcu, a żona wdowa, a dzieci sieroty. Dowiedzą się o swojem nieszczęściu, kiedy już najmniejsza pociecha w pomoc przyjść nie może, kiedy nie będą mogły złożyć ostatniego pocałowania choćby na martwem ciele, kiedy nawet na grobie twoim uklęknąć nie będą mogli. Zginąłeś dla nich bez śladu. Szczęśliwy jednak, że przynajmniej we własnej ojczyźnie spocząłeś. Ale ja, ale mnie podobni, kto wie czy posiądziemy to szczęście? kto wie jakie wiatry będą igrały z naszemi resztkami? O módl się, módl się za nami abyśmy w Polsce pomarli!
Przerwał mi te smutne dumania ruch i szmer na smentarzu.
Jakiś orszak zbliżał się ku grobowi, nierozeznany z początku, bo już dobrze zmierz-