Strona:Seweryn Goszczyński - Sobótka.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ukradnie wam dziécię,
I zniknie zdradziecko.
O matko! strzeż dziecko,
Czycha Dziwo-żona.

Góralko nadobna!
Nie biegaj z osobna,
W zarosłéj ustroni,
Strach stracha tam goni.
Czapeczka czerwona,
Kosa rozpuszczona,
Ach! to Dziwo-żona!

Jako śmierć, złośliwa,
A, jak wiatr, pierzchliwa;
Pochwyci cię w lesie,
Pod ziemię zaniesie;
Bez Tatrów, bez słońca,
Zostaniesz do końca,
Jako Dziwo-żona.

Niebogo! Sieroto!
Włosy ci rozplotą,
Czapeczkę nasadzą,
Słodyczkę jeść dadzą[1];
Dla twego serduszka,
Za drużkę, za drużka,
Będą Dziwo-żony.


  1. Jakie-to ziele, które Dziwo-żony bardzo lubią? o tém przekonać się nie mogłem.