Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

swoje odrębne życie, niezależne od męskiego towarzystwa. Mają stowarzyszenia, kluby, herbatki, na których nie bywa nikt, prócz panien. Mają dużo pewności w obejściu, a przytem uczuciowość, jaka kobiecie przystoi; rozumieją wszystko, umieją sobą rządzić, są wspaniale niepodległe. Kiedy ich zapytać, co im nadaje ten wdzięk, odpowiadają:
— Jesteśmy lepiej chowane, niż wasze panny — i rozsądniejsze w stosunku do mężczyzn. Bawimy się dużo, ale nie nauczono nas patrzeć na każdego mężczyznę, jak na materyał na męża. I on też nie czuje się obowiązany do żenienia się z pierwszą lepszą panną, u której bywa.
Tak, bawią się dobrze, wolności mają dużo i nie nadużywają jej nigdy. Jeżdżą na spacery z młodymi ludźmi i przyjmują ich u siebie w sposób, któryby przejął zgrozą każdą matkę w Anglii, a jednak tu żadna ze stron — wożąca, ani wożona — nie ma nic innego na celu, prócz chwilowej rozrywki. Złe nie trafia się tu częściej, niż pod każdem innem niebem, w każdym innym narodzie, bo przecież szatan nigdy i nigdzie nie próżnuje. Ale i ta bezwzględna wolność ma swoje złe strony. Każda młoda osóbka — muszę to przyznać choć niechętnie — jest bardzo lekceważąca; lekceważenie promienieje z całej jej osoby: od czterdziestodolarowego kapelusza do sprzączek u osiemnastodolarowych bucików. Przemawia ona w sposób poufały do rodziców i ludzi, którzyby mogli być jej dziadkami. Ma w obejściu bezwzględność, cechującą dorobkiewiczów. Rodzice tolerują to wszystko. Bywa też to niekiedy kłopotliwe, naprzykład gdy się przychodzi do kogoś dla zdobycia