Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przyznaje się do niego. Tak długo przebywał w Anglii, że zrobił się zupełnie Anglikiem. Ale czy widziałeś pan nasze fabryki sztucznych ogni i nowe budynki redakcyi Examinera?
Nie mógł tego zrozumieć, że na szerokim świecie czasami całe miasto mniej waży, niż jeden jedyny człowiek...


∗                ∗

Noc zapadła nad oceanem Spokojnym, a biała, morska mgła rozpełzła się po ulicach, przyćmiewając wspaniałość elektrycznych świateł. Zwyczajem jest w tem mieście, że mężczyzni i kobiety przechadzają się pomiędzy ósmą a dziesiątą wieczorem po Kearny Street, ulicy, posiadającej najpiękniejsze sklepy. Tu najgłośniej rozlega się odgłos stąpań na chodnikach, tu najjaśniej płoną światła, a ruch i wrzawa są najsilniejsze. Śledziłem tu bacznie Młodą Kalifornię; dojrzałem tyle przynajmniej, że ubiera się ona kosztownie, wesoło się zachowuje i w mowie objawia wielką pewność siebie. Kobiety są bardzo piękne. Wysokie, dobrze zbudowane, a ubrane tak, że nawet moje niedoświadczone oczy musiały ocenić kosztowność stroju. Szedłem i szedłem śladem tych wspaniałych istot, poto, ażeby w końcu usłyszeć, zamiast dźwięcznej mowy wykształconych ludzi, zwroty i wyrażenia cechujące pokojówki na całym obszarze świata.
Odkrycie to było przygnębiające, bo piękne piórka powinny stroić harmonijną całość. Widoczna zamożność, bogactwo nawet, na ulicach, a przytem mowa godna gminu! Zastanawiałem się właśnie nad