Strona:Poznań ostoją myśli polskiej.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
64

dziwolągi Lwowa, Krakowa i Warszawy — buduje teraz swój pomnik, którego kamieniem węgielnym: „Ostoja.“
Poznański żołnierz-legionista Kaczkowskiego stał się teraz skromnym, ale sumiennym, ofiarnym, o ważności swej misyi gorąco przeświadczonym robotnikiem i budowniczem zarazem.
A zespół onych „MY“, którzy żyją i Polsce zginąć nie pozwolą — tych „MY“, którzy są narodem i wiedzą, że, aby mieć to wielkie szczęście przynależenia do tego „MY“, trzeba wykonywać testamenty duchowe naszych proroków i domierzać miarę ich posłannictw, mają prawo odezwać się do tych, którzy się ociągają lub pracy na przeszkodzie stoją, „że nie mają działu, ani prawa, ani pamiątki w Jeruzalem“, że nie są według słów Świętochowskiego patrjotami, ale „gorylami, które biją się w piersi i wrzeszczą, co bynajmniej nie znaczy, że bronią lasu, w którym wraz z stadem obrywają orzechy i owoce.“
Ci dojrzeli „do wydania ich na łup niewoli w obcej ziemi i pohańbienie na głowy ich obrócone zostanie.“
Znajdą się zapewne i tacy, którzy z szyderstwem i kpinami powiedzą: „Cóż ci szaleńcy czynią, iżali tego za jeden dzień dokończą? Iżali wskrzeszą kamienie z gromad gruzu, które spalono?“ i z dobrodusznym uśmiechem poironizują tacy, którzy powiedzą: „Niech budują: jednak, gdy przyjdzie liszka, przebije ich mur kamienny“, ale — mimo wszystko — wierzę! — Poznań będzie mógł — może niezadługo o sobie powiedzieć:
„A ty Betlehemie, żadną miarą nie jesteś najpodlejsze między księstwami Judzkimi.“
Snem to i rozkoszną wizją dotychczas, ale jej urzeczywistnienie zależy od tych „trzystu“, z których na każdego z osobna będzie można wskazać:
„Patrzcie, co ten jeden człowiek może, gdy gwiazdą — duchem się na świata kirze zapali!“ — od tych trzystu