Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/496

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Już przed Bogiem stanąłeś, lechicki śpiewacze,
Módlcie się!...
I obecni poklęknęli bladzi;
I stał się cichy rozruch w klasztornej czeladzi;
Jezuita krzyż skreślił nad umarłą głową,
I Requiem aeternam wyciągnął grobowo;
Zahuczał dzwon kościelny, ile jęku stanie,
Głosząc po całej Polsce Acerna skonanie...




DOŚPIEWEK.



Nazajutrz stał się w mieście rozruch i żałoba:
Trup, co leżał w szpitalu, na łożu Hioba,
Złożono w pyszną trumnę na spoczynek w ziemi,
Obitą aksamitem, frendzlami srebrnemi;
Na trumnie leży harfa z porwanemi struny;
Cały kościół obito w grobowe całuny;
Zebrani na trybunach szlachta i panowie
Tak płacą hołd zapóźny zasłużonej głowie.
Kraj, który patrzał zimno, gdy zabija nędza,
Dziś na pogrzeb śpiewaczy złota nie oszczędza.
I sowity był pogrzeb — i naród się cieśni,
I w sto głosów śpiewano rekwialne pieśni,
I Ojciec Jezuita z wysokiej ambony
Wyliczał jego zasług szereg niezliczony;
I polskiego Acerna pochwała wymowna
Aż z łacińskim Horacym i Nazonem równa.
A gdy trumnę sierocą złożono na mary,
Stanęły cechy miejskie ze swemi sztandary,
Muzyka trybunalska smutne grała marsze,
I rajce skabinatu — ławniki najstarsze,
Nieśli trumnę do grobu — a potem na stypie
Szlachta wino rozlewa, grosz ubogim sypie,
I hojnie łza wytryska oczmi pijanemi —
Krzyczy: Vivat Acernus! chluba naszej ziemi ! —
Ale łezką serdeczną nad grobem ofiary
Zapłakał stary Oczko — i z nim brytan stary,