Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.1.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie witane z uniesieniem,
Nie żegnane tém westchnieniem,
Które, błądząc między kwiaty,
Wonnéj łąki syn skrzydlaty
Zefir budzi nad strumieniem.
Nie wesołe, nie zielone,
Mroźnym wiatrem powarzone
Gaje płaczą swego wdzięku,
Swego cienia, gwaru zdrojów,
Szczebiocących ptastwa rojów;
Tylko cięży gdzieś na sęku,
Wzdymający lśniące łono,
Czarny cietrzew z brwią czérwoną;
Lub, strząsając śniég z gałązek,
Swiégotliwy wróbel skacze.
Tam zbójecki skupił związek
Stado głodne i tułacze;
Przytajone gdzieś w manowiec