Strona:Poezye Brunona hrabi Kicińskiego tom I.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Malarz choćby miał zdatność Zeuxysowi równą,
Czyż odda cały powab uśmiéchu kobiety
Gdy czuje że tą samą wszechmocą cudowną
I piękność życie wzięła i kwiat jest rozwity.

Jak zmięszane uczucia szczęścia i bojaźni,
W sercu młodéj piękności powstają wzajemnie,
Jak najmniejsza obawa czułość serca draźni,
A iskierka nadziei świat czyni jéj rajem.

Niegdyś Safo stałością kochania wsławiona,
Czczona od greckich ludów za urocze pienia
Piła szczęście w uśmiechu lubego Faona
A jad śmierci w goryczy jego oddalenia.

Nad brzegiem morza w żalu, który dni jéj skraca,
Siedząc, czeka kochanka i łzy tkliwe roni,
A każdy żagiel w dali Faona jéj wraca
I nadzieją za szczęściem pierzchającém goni.

Kiedy już ziemię nocy okryje powłoka,
Gdy i sen i spoczynek jéj boleści koją,
Widzi Faona, roskosz błyszczy z jego oka,
Spieszy do niéj z radością, nazywa ją swoją.