Strona:Poezye Brunona hrabi Kicińskiego tom I.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nuż Synu! czego imie wyciąga po tobie,
Słabym rysem skreślone uczą cię portrety,
Czy będziesz wart pogardy czy godzien zalety,
Cienie przodków nauczą, choć oni są w grobie.

Ale żeby iść torem przez przodków ubitym,
Trzeba stać się cnotliwym, zdatnym, pracowitym.
Zaszczyt usług krajowi, temu się dostanie
Kogo lepiej ukształci dobre wychowanie.

Tu miał się wiersz mój kończyć, lecz cud nad cudami,
Widzę paczkę podobną do mojéj. W niéj dama
Dziwnie pięknie zrobiona. Ah! to twoja Mama,
Cóż dalej? Prezent od niéj takiż z portretami.

Portret Mamy zapewnie nie ludzkiéj jest ręki,
Bo któż tak pięknie wydać zdoła twarzy wdzięki?
Któż wyrazić potrafi ową dobroć serca,
Niewinność, jakiéj nie śmiał tknąć żaden oszczerca

Ogień, który ożywiał śliczne jéj źrenice,
Skromność przytém największa z uprzejmością razem,
Jak tu połączy pędzel dobitnym wyrazem,
To wszystko, co za życia zdobiło jéj lice?