Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Długi wiek jam mu wróżyła —
Ale inny wyrok Boży!
Bój się zaczął w naszej ziemi
Wszyscy do szabel się brali —
Ojciec twój poszedł z innemi
Bronić kraju od Moskali. —
Przy rozstaniu — twe nazwisko
Powtarzając, łzy swe chował,
Ukląkł nad twoją kołyską,
Raz ostatni ucałował —
I odjechał. — Od tej chwili
Nie widziałam go już wcale. —
Bił się mężnie — i Moskale
W Ostrołęce go zabili.

SYN.

A to mamo ci Moskale,
Te żołnierze, ci wąsale
Z kaszkietami, w ładownicach,
Co w Warszawie w każdej chwili
Trąbią, bębnią po ulicach,
Mego tatę zastrzelili? —
Nie płacz matko! w przyszłą wiosnę,
Jak się wzmogę i podrosnę
Bym karabin podniósł z ziemi,
To ja pójdę bić się z niemi,
Za tatunia — Polskę naszą —
Bo mnie wąsy ich nie straszą! —


∗                    ∗

Matka z twarzy łzy otarła,
Synka przytula do łona
I tak mówi, rozczulona:
«Jeszcze Polska nie umarła,