Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak gdyby jodła kibić jej wzniosła —
Po mlecznem licu, róża rozlana,
Róża tak świeża, jakby od rana
Do dnia połowy na łączce rosła.
Skrzydłem jaskółki brwi się zdawały —
Jak dijamenty oczki błyszczały.

Włosy jak jedwab jasnością płoną,
Usta jej słodkie jak z cukru lane —
Ząbki jak perły w sznurek zebrane,
Jak dwa jabłuszka, śnieżne jej łono.
Gołąb tak grucha — gdy się ozwała —
Słonko tak błyszczy — gdy się zaśmiała!

Wielu o rękę zabiegi czyni,
Lecz dwóch w zalotach innych przemaga —
Jeden jest stary, Mustafa Aga,
Drugi jest młody, Sonko Dudbini.
Obadwa dzisiaj, w jednejże chwili,
O krasawicę prosić przybyli.

Tysiąc sztuk złota starzec zalicza[1]
I jeszcze puhar daje złocony,
A na puharze wąż okręcony,
Okiem z brylantu blasku użycza —
A blask brylantu takiej jest mocy,
Że przy nim ucztę można jeść w nocy.

Dziesięć sztuk złota Sonko zaliczył,
Nie mógł dać więcej dla przyszłej żony,
Bo tylko szabla i konik wrony —
To było wszystko co odziedziczył.
Lecz nad granicą umiał żyć przecie,
Jak rączy sokół w powietrznym świecie. —

  1. W Serbji, jak w innych krajach wschodnich, dziewczyna nie przynosi z sobą posagu — przeciwnie, przyszły mąż musi za nią płacić rodzicom.