Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Latwo zgadnąć: — przybysze, plac osiągną krwawy!
Wiek co ufał li w przemoc, czcił tylko wór złota,
Niechaj się o te złoto z przemocą szamota! —
I przegrana bez żalu i tryumf bez sławy!

Lecz zwycięzcy, na gruzach postawiąż gmach nowy?
Zaprawdę! niedołężność widna po ich dumie —
Zemsta potrafi burzyć — budować nie umie!

Oto bliskie ich jutro na niwie dziejowej:
— Na trupach zwyciężonych, zwycięzcy zmarnieli,
Bo w sercu ni miłości ni Boga nie mieli!
1848.





POJUTRZE.

Kiedyż promień nadziei w tej burzy zaświeci,
Zwiastujący po smutkach, Pociechy zaranie?
Kiedyż z tego chaosu nowy świat powstanie,
Z tych popiołów przeszłości inny Feniks wzleci?

Miejcie ufność o! wierne Chrystusowi dzieci!
Jego słowa się ziszczą i wola się stanie:
Cichym a miłującym przyrzekł panowanie —
Wam, danem będzie stawiać gmach Ludzkości trzeci!

Szczęśliwy, kto czekając śród zbłąkanych braci,
Dotrwa stale przy cnocie — nie ugnie kolana
Przed kłamstwem Antychrystów, pokusą szatana!

Szczęśliwy, kto nie zwątpi — rozumu nie straci —
I biegnąc, gdzie dzisiejsza pociąga go fala,
W błocie tryumfatorów dłoni nie pokala!
1848.