Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na wieś się dostać pod ciupasem... Ale Sachar dławił się fałszem, a choćby był i mówił zręczniej, twarz jego skłamać nie umiała, cała postawa świadczyła, że gdzieś daleko od miejskich wyziewów spił pierwsze mleko życia... Poznawali w nim ludzie dziecko wsi i wychowańca borów, a gdy skrzypki się dorwał, takiemi pieśniami jęczał na niej, jakich w murowanym świecie nie słychać... I pieśni te zadumywały ludzi co ich nigdy nie słyszeli, a czuli, że gdzieś są podobne na szerokim świecie... i lubiono Sachara więcej za te dzikie śpiewy, niż za uczoną jego muzykę.
Dnie mijały żywo, w tem starszy grajek zachorzał i położył się... Bił się nieboraczysko dopraszając posłuchania u ludzi, ale tyle namiotło z za morza muzykantów z orderami i patentami, którzy wszystkie drzwi pozalegali, że na swojską piosenkę nie było słuchacza... Nędza stała w progu i stukała do izby, jakoś wytrwania i męztwa zabrakło, tchu się w piersi przebrało i stary grajek zapłakał, jęknął i umarł.
Powiódł go na cmentarz Sachar i pochował pod białym krzyżykiem, bo ich na czarny nie stało... Wziął po nim wiązkę papieru, skrzypkę wypłakaną i węzełek odzieży i sam teraz został na świecie...
Biedak grajek skonał mówiąc o muzyce aniołów, śniło mu się, że kieruje chórem przed tronem Bożym, brylantową laskę trzymając w dłoni... z uśmiechu na bladem licu znać było, że mu na drugim świecie lepiej będzie. Ale Sacharowi straszno się zrobiło gdy sam jeden się obaczył wśród tłumu... zewsząd zdało mu się widzieć nadbiegających nieprzyjaciół i prześladowanie... każde oczy przerażały go badaniem, każda nowa twarz straszyła go groźbą poznania i zawrócenia do wioski.
Kryjąc się i kłamiąc czuł winowajcą... nocami znowu przychodziły tęsknoty do rodziny i dach ubogiej chaty, z której wywędrował, stał mu na oczach... A choć dusza jęczała, ludziom trzeba było grać wesoło, od ucha, aż się serce wzdrygało na takie świętokradztwo,