Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bu jasnego i ciemnego, ze stosownymi napisami i prześlicznemi wyrzynaniami.
Żeby z Węgrami co do ich zabudowań skończyć, musimy przejść cały plac wystawy, aby dojść do „Czardy“, czyli chaty, jakie na pustkach stawiają. Czarda ta, naturalnie, trochę jest strojniejszą, niż te, które w Węgrzech spotykamy, lecz styl budowy zachowany ten sam, ładne dwa ganki po bokach, ładna forma dachu, chociaż słomą krytego, bardzo miły oku dają widok. Szkoda tylko, że zamiast Węgrów lub Węgierek do usługi kelnerzy z wiedeńskim akcentem obnoszą tokaje, erlauery i inne wina węgierskie.
Przechodząc obok pawilonu przysięgłych, widać z daleka mały budyneczek w guście na pół wschodnio-południowym, otoczony ogródkiem, w którym same niezwykłe rośliny się znajdują. Myśląc, że to są ciekawości innej części świata, śpieszę w tę stronę, a zbliżywszy się na parę kroków, czytam napis nade drzwiami: „Monaco“. Wielkie rozczarowanie, ale trzeba wejść, aby zobaczyć, co mikroskopijne to państewko wystawić mogło. I nie było czego żałować. W ogrodzie tym są zgromadzone rośliny, które nigdzie w Europie w gruncie trzymać się nie mogą; tylko w Monaco, do czego klimat i skalisty grunt głównie się przyczyniają. Dla znawców arcyciekawy jest zbiór aloesów i agaw, które tak łatwo się przyjmują i rosną, a tak rzad-