Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wpływ na siebie. Chłopak wiejski nie tylko dlatego wygrywa na fujarce, że wierzbina puściła pąki i da zdjąć z siebie korę, ale i dlatego, że ot sam nie wie dlaczego mu jakoś od duszy chce się pieśni i grania. Czarodziejstwo owego wpływu dochodzi do najwyższego stopnia w pogodne wieczory. Wtedy to od wsi dochodzi szczekanie psów i głosy kilku dziesiątków fujarek; w wilgotnych olchach kuka kukawica, huczy zdala młyn wodny; z poblizkich stawów wiodą senną rozmowę arystofanesowe chóry żab, słowiki stroją gardła do nocnego koncertu — a co dziwniejsza — że dla mieszkańca miast wszystkie te głosy, zebrane razem, stanowią wiejską ciszę.
Ale mieszkańcy wsi mniej jednak zwracają na owe piękności uwagi, niż trochę romantyczny, a trochę rozpróżnowany Warszawiak. Wieśniacy więcej baczą na pola i, przyglądając się oziminom, kiwają w obecną wiosnę głowami, mówiąc, że oziminy przepadną, że zimna majowe pognębiły ruń, że będzie nieurodzaj, zły rok i drożyzna.
Czy te przewidywania się sprawdzą? trudno wnioskować. Przeciw nim możnaby powiedzieć, że chyba od początku świata nie było jeszcze roku, z któregoby rolnicy byli zadowoleni. Narzekania na złe czasy stały się od niejakiego czasu na wsi zwyczajem, który ma niezawodnie swoje słuszne przyczyny, ale który jako taki jest przez konserwatywną wieś zachowywany