Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

, które, „radośnie bęcząc“, dziwną zabiegłością przypominały mu obowiązki i sprawy ludzkiego żywota. Szkoda doprawdy, że ten piękny a tyle swojski przemysł gospodarczy tak długo był w zaniedbaniu i tak późno budzi się z letargu.
Wspomnieliśmy o dawnych borach nadwiślańskich; niech więc nam będzie wolno pomówić o dzisiejszej Wiśle. Kapryśna ta rzeka, skrępowana po prawym boku wałem, nie może już płatać grubijańskich figlów Pradze, której rok rocznie na wiosnę zwykła była sprawiać zimną kąpiel. Obecnie na żółtych jej wodach, po tylu niefortunnych usiłowaniach, próbuje znowu szczęścia z pomocą pan Fajans parochodów, które budzą głęboką nienawiść w miejscowej pobrzeżnej ludności przewoźniczej, znanej w Warszawie pod nazwą Nadwiślaków.
Trzeba bowiem wiedzieć, że Nadwiślacy stanowią niejako osobną klasę, która jest całością, w sobie zamkniętą. Mają i oni swoją hierarchię, swoją arystokracyę i demokracyę. Do pierwszej liczą się posiadacze, t. j. przewoźnicy, posiadający łódki, rybacy, posiadający sieci; plebs właściwy stanowią ci, którzy posiadają tylko bulwar, na którym mogą leżeć do góry twarzą i wygrzewać się do woli. Ten ostatni typ jest najcharakterystyczniejszy; z niego to rekrutują się zwykle szeregi Gavrochów warszawskich. Nadwiślak taki bywa zwykle wyrost-