Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zagrobowa przyszłość pozytywistów będzie jednym ciągiem płaczu i zgrzytania zębami, z czego wniosek, że zarówno doczesna lojalność, jak i troskliwość o przyszłe szczęście, wobec którego wszystko tu jest marnością, nie pozwala członkom zarządu oddawać się zbytecznie udogodnianiu życia doczesnego tak sobie, jak i swym bliźnim. Jest to dopiero dobrze rozumiana miłość bliźniego, boć jeśli przyszłe szczęście ma być nagrodą za przebyte tu na ziemi cierpienia, to niema najmniejszej kwestyi, że żadne na świecie drogi nie prowadzą ludzi bezpośrednio, jak nasze szosy, do nieba. Oto krótki a nader logiczny wywód, którym każdy z członków może się zasłonić przed rozbójniczymi napadami pewnych organów naszej prasy, napadających ze szczególną zaciętością od niejakiego czasu na szosy, tak, jak gdyby prasę, zobowiązaną pilnować spraw publicznych, mogły obchodzić do tyla prywatne sprawy, jak: że ktoś złamał tam sobie pod Lublinem nos, rękę, nogę, biodro, żebro lub inne prywatne części swego organizmu. Są to prywatne rzeczy, moi panowie, i my do tego mieszać się nie powinniśmy, a zresztą prawdziwy mędrzec zawsze jest ze swego losu zadowolony. Dlaczego nie zajmujemy się rzeczami ogólniejszej natury? dlaczego stosunkowo tak mało piszemy o terpentynowych pigułkach doktora Clertana, o proszkach burzących Kwizdy i in-