Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miecku, albo szwargoczecie, jak ostatnie szajgecy, zamiast mówić czysto i poprawnie po polsku. Zdaje mi się, że to dość jasne, że to jaśniejsze nawet od telegramów Gazety Handlowej, od jej «słabych tendencyi», od jej «powściągliwych eksporterów», od «Standard white w miejscu», od «Mixed. numbres», od «forsownych usposobień», od «reflektantów», a nareszcie od wszystkich interesów stojących w pszenicy, mocnych w życie, słabych w okowicie, spokojnych w owsie i t. p. A jednak Gazeta Handlowa nie zrozumiała mnie! Mamże to sobie tłómaczyć niedokładną znajomością języka, którym przemawiam? Co większa, powiedziano mi, że nie uwzględniam treści i prawdy. Przepraszam i uwzględniam. Treścią w zeszłym moim odcinku było: szwargoczenie na giełdzie, a prawdą nietylko było, ale jest do tej pory: szwargoczenie na giełdzie. Kto się chce o tej treści i prawdzie przekonać, niech pójdzie i przekona się sam, tak, jak ja się przekonałem. Gotówem mu nawet towarzyszyć w tej wycieczce, jakkolwiek, ile uważam, zdołałem sobie zyskać tylko nader średnią sympatyę pomiędzy mężami, zajmującymi kurulne krzesła w sali giełdowej.
Ha! cóż robić? Przykro mi to bardzo, ale jeszcze więcej przykrości sprawia mi to, że nie zrozumiała mnie Gazeta Handlowa. Ogarnia mnie nawet z tego powodu pewna melancholia, bo ro-