Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stwo, ale nie cofnął się, gdy przyszło nadstawić głowy. Sam bałamucił kobietę, ale dał się posiekać w sztuki, gdy chodziło o jej honor. Przytem w żyłach miał ogień zamiast krwi. Pił dobrze, ale bił się jeszcze lepiej. Strzelał się i rąbał, jak prawdziwy szlachcic. Była to dziwna mieszanina szałapuctwa i rycerskości. Gdy przeważała rycerskość, stawał się poetycznym. Prawdziwy złoty młodzieniec ma swoje dzieje. Historya pamięta go, jak strząsając puder i pył bojowy z żabotów, wołał na Anglików: «Panowie, strzelajcie!» Innym razem brał szturmem działa, których nieglansowane rękawiczki wziąć nie mogły. U nas historya złotego młodzieńca ma swoje wieczorynki «Pod Blachą», ale ukazuje go także na spienionym koniu wśród huku dział, dymu i połysków szabel, jak ranny, ociekły krwią, skacząc w nurty rzeki, szepce umierającemi ustami: «Bóg mi powierzył honor mych braci — Jemu go tylko oddam». Powieść u nas znalazła w nim swego bohatera w osobie hr. Wilczka. Przysłowie mówi: «Krew, jak dobre wino — burzy się za młodu, tężeje na starość». Słowem, złoty młodzieniec ma swoje cechy, swoją tradycyę, swój poetyczny urok, który tem poetyczniejszym się staje, że zwolna pyłem czasu się pokrywa, zwolna zmienia się we wspomnienia, z któremi teraźniejszość i nie idzie, i nie może iść w porównanie.