Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szach w teatrze, tego bowiem zwyczaju niema nigdzie; możnaby jednak naprzykład po cukierniach śmiało zatrzymywać kapelusze na głowach. Nieraz nie masz gdzie kapelusza położyć, a jeżeli i jest próżny stolik, to niezawodnie świecą na nim nie starte od wczoraj strumyki kawy, śmietanki, błyszczą się lepkie cząstki półrozpuszczonego cukru i tym podobnie. A jednak, jeżeli zostawisz kapelusz swój na głowie, jako na części ciała, która u wielu ludzi po to tylko jest stworzoną, aby mieli na czem nosić tę nieodstępną część ubioru, wnet zbliża się cukiernik, już zdaleka stara się nadać swym oczom wyraz słodkiej i poprawnie paryskiej uprzejmości, pochyla się nad tobą, uśmiecha grzecznie i mówi:
— Pan będzie łaskaw — przepraszam najmocniej — zdjąć kapelusik.
— A to z jakiego powodu?
— Albowiem ciastka... ten! chciałem powiedzieć damy...
— Niema ich.
— Mogą nadejść.
Nie lubisz być upominany, nie zdejmujesz kapelusza, albo wychodzisz zły. Czasem zdarza się, że nie gospodarz zakładu, ale jaki ultrakonserwatywny gość upomina cię w sposób mniej lub więcej szorstki, abyś odkrył i okazał światu wierzch twej czupryny, peruki lub ły-