Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głowy robotników. W jednym z nich naliczono sporo ofiar. Późniejsze wieści donosiły nawet o większej liczbie zwalonych domów. Bezpośrednim tego skutkiem będzie — czy wiecie, czytelnicy, co? — oto najprawdopodobniej podniesienie komornego w całej Warszawie. Trzy domy mniej, to znaczy przynajmniej sto mieszkań mniej, mieszkania więc zdrożeć powinny. Dobrze! — mówicie — musimy płacić, ale niechże przynajmniej za to sufity nie zapadają się nam na głowy. O prostaczkowie! prostaczkowie! Właśnie dlatego, że sufit lada chwila może upaść wam i mnie na głowy, musimy drożej płacić. Jeżeli sufit istotnie się zapadnie — to — pominąwszy was i wogóle lokatorów, którzy w rachunek nie wchodzą — gospodarz straci odrazu cały kapitał. Kiedy więc kapitał może stracić, niechże przynajmniej, nim go, t. j. gospodarza, do kozy za zwalenie się domu zaprowadzą, ma przyzwoity procent od swego tak niepewnie lokowanego kapitału.
Ale uspokój się, o czytelniku! jesteśmy pomszczeni. Od dziś dnia żaden gospodarz nie chce w swoim własnym domu mieszkać — każdy więc, będąc gospodarzem, będzie zarazem lokatorem, a zatem będzie, na równi z nami, żywcem ze skóry odzierany. Jeden będzie pożerał drugiego. To nawet dość zabawne! Znacie tę bajkę: Złapano raz szczupaka, w którego żo-