Zatem i zasługą i chlubą moją największą. W życiu jakie pędziłem, mało bywa chwil cichych i ciepłych — a spokoju zaznałem w tym domu tylko.
Zawsze pan równie dobry — więc téż i ja uważam pana jakby starszego brata. Przecie pan się o to nie gniéwa?
Takie słowa pani, to jedyny uśmiech mego życia. Ja panią nietylko czczę, ale i kocham bardzo głęboko — jak siostrę, jak dziecko własne.
Dziękuję. W niczyj rozum i prawość nie ufam tyle, ile w pana, i dlatego chciałam pomówić o ważnych rzeczach. Spodziewam się nawet, że to co powiem, ucieszy pana, jak i mnie cieszy, że pan wynosi się coraz wyżéj nad zwyczajnych ludzi. Czy to już pewne, że pan ma zostać posłem?
(niespokojnie) Nie! to tylko prawdopodobne. Ale mów pani o tém, co jéj dotyczy.
Więc... Ach, Boże!... Pan jednak nie opuści papy: prawda?
(oddychając głęboko) O! pani chce mówić o zdrowiu księcia.