Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/741

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

smutniejszy, wojska okupacyjne, w miarę jak Paryż przedłużał swój opór, robiły się coraz więcej wymagające i coraz nieznośniejsze; i teraz gdy pułki jeden za drugim powracały do Niemiec, ciągłe przechody wojsk, wyczerpywały wsie i miasta. Rano, gdy wstała o świcie, by wsiąść na kolej w Sedanie, widziała całe podwórze folwarku zapełnione jazdą, która tam noc przepędziła, leżąc w nieładzie, otulona w swe płaszcze. Było ich tak wielu, że cały dziedziniec sobą pokryli. Potem na nagły sygnał trąbki, wszyscy się zerwali w milczeniu, otuleni w swe płaszcze, tak ściśnięci, że zdawało się iż to jest zmartwychwstanie pola bitwy na głos trąby sądu ostatecznego. Spotkała jeszcze prusaków w Saint Denis i tutaj to usłyszała te krzyki, które nią wstrząsnęły:
— Niech wszyscy wysiadają, dalej jechać nie można... Paryż się pali, Paryż się pali...
Henryeta przerażona wyskoczyła, trzymając swój kufereczek, rozpytując się dokoła. Od dwóch dni biją się w Paryżu, kolej żelazna zepsuta, prusacy zajmują stanowisko obserwacyjne. Ale ona chciała dostać się do stolicy bądź co bądź, przystąpiła do kapitana, który dowodził kompanią, zajmującą dworzec kolei.
— Proszę pana, chciałabym zobaczyć się z moim bratem, o którego jestem nadzwyczajnie niespokojna. Błagam pana, racz mi powiedzieć, jak mam dalej jechać?