Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na w tym względzie przez generała Palikao, ministra wojny, który podawał plan pochodu piorunowego i zwycięzkiego dla podania ręki Bazaine’owi. Maurycy, upuściwszy dziennik na kolana, z okiem błędnem, teraz dopiero zaczynał pojmować wszystko; dwa plany walczące ze sobą, wachanie się marszałka Mac-Mahona w przedsięwzięciu marszu skrzydłowego tak niebezpiecznego z wojskiem niepewnem, niecierpliwe rozkazy, coraz gniewniejsze, nadchodzące codzień z Paryża, które go popychały do szalonego kroku. Poczem, wśród tej walki tragicznej, zdawało się, że widzi cesarza, pozbawionego swej władzy monarszej, którą powierzył w dłonie cesarzowej-regentki, obdartego z godności naczelnego wodza, którą obdarzył Bazaine’a, będącego niczem, cieniem cesarza, nieokreślonym i mętnym, z którym nie wiadomo co robić, którego Paryż odpychał, który nie miał żadnego stanowiska w armii, odkąd zrzekł się wydawania milionów.
Jednakże nazajutrz rano, po nocy burzliwej, którą przespał pod gołem niebem owinięty w płaszcz, z wielką ulgą Maurycy się dowiedział, że plan odwrotu do Paryża bierze górę. Mówiono o nowej radzie wojennej, odbytej wczoraj wieczorem, na której zasiadał dawny wice-cesarz, Rouher, przysłany przez cesarzową dla przyśpieszenia marszu na Verdun, a którego marszałek miał przekonać o niebezpieczeństwie takiego ruchu. Czy otrzymano jakie wiadomości niedobre od Ba-