Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/722

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do Wersalu w nocy wojsko, służbę publiczną, ministrów; a ponieważ pogoda była prześliczna tej niedzieli marcowej, Paryż wylał się spokojnie na ulicę dla przypatrzenia się barykadom. Wielki afisz biały komitetu centralnego, zwołujący lud na wybory komunalne, zdawał się być mądrze zredagowanym. Dziwiono się tylko, że był podpisany przez nazwiska całkiem nieznane. Tego poranku Paryż był przeciw Wersalowi, urażony nań za to, co ucierpiał, i pełen podejrzeń. Była to zresztą anarchia zupełna, walka merów i komitetu centralnego, usuwania próżne pierwszych dążące do zgody, gdy drudzy niepewni jeszcze, czy cała gwardya narodowa stanie po ich stronie, domagali się skromnie swobody municypalnej. Strzały wymienione na pokojową manifestacyę na placu Vendôme, kilka ofiar, których krew zaczerwieniła bruk, rzuciły na miasto postrach. I podczas gdy powstanie tryumfujące owładało ostatecznie wszystkiemi ministeryami i całą administracyą, w Wersalu gniew i strach był wielki, rząd śpieszył się ze zgromadzeniem sił wojskowych, wystarczających na odparcie ataku, którego lada chwila się spodziewał. Najlepsze wojska z armii północnej i Loary zostały śpiesznie wezwane, w kilka dni zgromadzono osiemdziesiąt tysięcy ludzi, i ufność powróciła tak prędko, że dnia 2 kwietnia dwie dywizye, rozpoczynając kroki zaczepne odebrały federalistom Puteaux i Courbevoie.