Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/710

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

19 stycznia była rodzajem święta; olbrzymi tłum na bulwarach i Polach Elizejskich przypatrywał się defiladzie pułków, które z muzyką na czele śpiewały pieśni patryotyczne. Dzieci, kobiety im towarzyszyły, mężczyźni wskakiwali na ławki, by przesyłać im ogniste życzenia zwycięztwa. Nazajutrz cała ludność przeniosła się do Łuku tryumfalnego, i gdy rano nadeszła wieść o zajęciu Montretout, szalona nadzieja owładnęła wszystkimi. Obiegały heroiczne wieści o zapale nieprzepartym gwardyi narodowej, prusacy zostali wywróceni, Wersal będzie wzięty przed wieczorem. Ale jakież przygnębienie, gdy przed zapadającą nocą, dowiedziano się o nieuniknionej porażce! Podczas gdy kolumna lewa zajmowała Montretout, środek, przeszedłszy mur parku Buzenval, rozbił się o drugi mur wewnętrzny. Nastąpiła odwilż, ciągły drobny deszcz rozmoczył drogi, i działa, te działa ulane ze składek publicznych, w które Paryż przelał swą duszę, nie mogły przybyć!... Na prawo, kolumna generała Ducrot, wystąpiwszy zbyt późno pozostała w tyle. Nie miano sił do dalszej walki i generał Trochu musiał dać rozkaz do odwrotu. Opuszczono Montretout, opuszczono Saint-Cloud, które prusacy spalili. A gdy noc czarna zapadła, na całym widnokręgu Paryża, krwawił się tylko ten pożar.
Teraz sam Maurycy przyznać musiał, że to już koniec. Przez cztery godziny, pod straszliwym ogniem szańców pruskich, stał w parku Buzenval;