Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/675

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie był w stanie posłać do Podprefektury swego powoziku zaprzężonego w dwa konie, podniosła się o to wielka burza; mer został przyaresztowany, sam fabrykant poszedłby niechybnie do cytadeli, gdyby nie Gartlauben, który załatwił sprawę bardzo szybko. Innego dnia jego wdanie się spowodowało odroczenie dla miasta w opłacie trzydziestu tysięcy franków kary za to, że nie we właściwym czasie zajęło się odbudowaniem mostu w Villet, mostu zburzonego przez prusaków, historya opłakana, która zrujnowała i oburzyła Sedan. Największą jednak wdzięczność zjednał sobie u Delaherche’a jego gość po poddaniu się Metzu. Straszna ta historya stała się dla mieszkańców istnem uderzeniem pioruna, zniszczeniem ostatniej ich nadziei; zaraz potem rozpoczęły się uciążliwe przechody wojsk, potok ludzi płynący od Metzu, armia Fryderyka Karola posuwająca się ku Loarze, armia generała Manteufla maszerująca na Amiens i Rouen, inne korpusy idące dla pomagania oblegającym Paryż. Przez kilka dni domy były przepełnione żołnierzami, piekarnie i jatki rzeźnicze zostały wyprzątnięte do okruszyny, do ostatniej kostki, bruk uliczny cuchnął wonią potu, jak po przejściu wielkich trzód wędrownych. Jedna tylko fabryka przy ulicy Maqua nie ucierpiała nic z tego napływu trzód ludzkich, ochraniana ręką przyjacielską, przyjąwszy na kwaterę zaledwie kilku naczelników, dobrze wychowanych.