Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cały wagon śmiał się rozbawiony, zawojowany a Lapoulle, nie wiedząc wcale kto jest Badinguet, niepewny czy się ma bić za cesarza czy króla, odpowiadał z miną olbrzymiego dziecka:
— Zapewne, pięściami a potem trącić się kieliszkami.
Chouteau zwrócił się teraz do Pache’a.
— A ty co wierzysz w Pana Boga... Wszak ten twój Pan Bóg zabronił się bić. A więc kanarku jakiś, po co tu jesteś?
— Ba! — odrzekł Pache zmięszany — nie jestem tu z własnej ochoty... ale żandarmi...
— Żandarmi!... drwię sobie z nich!... czy wiecie wy tam wszyscy, cośmy powinni zrobić, gdybyśmy byli zuchami? W chwili gdy wysiądziemy z pociągu, powinniśmy drapnąć, tak! drapnąć jak najspokojniej, zostawiając tę grubą świnię Badingueta i całą jego szajkę generałów, niech jak chcą grzebią się w błocie ze swymi parszywymi prusakami!
Zagrzmiały brawa, zepsucie wywierało wpływ, a Chouteau tryumfował, rozwijając swe teorye, w których mięszały się jak w mętnej wodzie: rzeczpospolita, prawa człowieka, zmurszałość cesarstwa, które należało wywrócić, zdrada wszystkich generałów dowodzących, z których każdy sprzedał się za milion, jak to było dowiedzionem. Ogłaszał się za rewolucyonistę, inni zaś nie wiedzieli, czy są rewolucyonistami, a nawet nie wiedzieli, w jaki sposób można nimi zostać, oprócz