Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podziurawiony, tam zaś, na progu, leżała Franciszka na poprzek, martwa, ze strzaskanym krzyżem, głową zmiażdżoną, kawał ciała ludzkiego, cały krwawy, okropny.
Weiss wściekły zbliżył się. Jąkał się, klął tylko.
— Do wszystkich dyabłów! do wszystkich dyabłów!
Tak, już nie żyła. Schylił się i dotknął jej rąk, a prostując się, ujrzał twarz rozognioną Karolka, który podniósł głowę, żeby spojrzeć na matkę. Nie mówił nic, nie płakał, tylko jego wielkie oczy gorączkowe, były szeroko rozwarte i patrzały na to straszne ciało, którego nie mógł poznać.
— Do wszystkich dyabłów! — krzyknął nakoniec Weiss — teraz zaczynają zabijać kobiety!
Wyprostował się, pogroził pięścią bawarczykom, których hełmy poczynały się ukazywać od strony kościoła. Widok dachu jego domu na pół zrujnowanego przez upadek komina, wprawił go w jakieś szaleństwo:
— Przeklęci! mordujecie kobiety i rujnujecie mi dom!.. O nie! to niemożliwe, nie odejdę tak, zostaję!
Skoczył, wrócił szybko niosąc szaspot i ładownicę zabitego żołnierza. W razie potrzeby, chcąc lepiej widzieć, miał zawsze ze sobą parę okularów, których zwykle nie nosił, przez wstyd delikatny, przez wzgląd na swą młodą żonę. Szyb-