Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Działa wciąż grzmiały; huk zdawał się iść z zachodu na wschód, wśród głuchego turkotu przerywanego piorunami.
Sambuc dodał:
— Do dyabła, gorąco tam być musi... Spodziewałem się tego, uprzedzałem pana dziś rano, panie generale. Z pewnością są to armaty, któreśmy widzieli w lasach Dieulet. W tej chwili 5-ty korpus ma z pewnością na karku całą tę armię przybyłą z Buzancy przez Beauclair.
Zapanowało milczenie, wśród którego bitwa w oddali grzmiała coraz głośniej a Maurycy ściskał zęby, gdyż owładnęła nim szalona chęć krzyku. Dla czego nie maszerowano na odgłos dział, natychmiast? po co tyle gadaniny? Nigdy jeszcze nie doznawał takiego podniecenia. Każdy huk działa odzywał mu się w piersi, wstrząsał nim, nakazywał mu iść tam, skończyć raz. Czyż więc znowu mieli przysłuchiwać się tej bitwie, ocierać się o nią, nie wystrzeliwszy ani jednego naboju? To zbrodnia włóczyć ich tak od chwili wypowiedzenia wojny, ciągle w ucieczce! W Vouziers słyszeli zaledwie strzały swej straży tylnej. W Oches nieprzyjaciel smagał ich trochę z tyłu, a oni oczekiwali, nie szli na pomoc swym kolegom pędem! Maurycy spojrzał na Jana, który tak samo jak i on był bardzo blady, z oczami płonącemi gorączką. Wszystkie serca biły w piersi, na odgłos tego gwałtownego wyzwania dział.