Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozważny w d. 23, możliwy jeszcze d. 25 z żołnierzami dzielnymi i ruchem genialnym, w d. 27 stawał się czynem szalonym, wśród nieustannej chwiejności dowództwa i wzrastającej demoralizacyi wojsk. Jeżeli obaj o tem wiedzieli, dlaczego ustępowali głosom nieubłaganym, które smagały ich brak decyzyi? Być może, iż marszałek miał umysł ograniczony i uległy żołnierza, chociaż wielki w swej abnegacyi. A cesarz, który już wcale nie dowodził, czekał na to co mu los przeznaczył. Żądano od nich, by dali swe i armii życie; oni je dawali. Była to noc zbrodni, straszna noc morderstwa dokonanego na narodzie, gdyż odtąd armia była w stanie klęski, sto tysięcy ludzi wysyłano na rzeź!
Myśląc o tem wszystkiem, Maurycy zrozpaczony i drżący ścigał wzrokiem cień przesuwający się po gęstym muślinie poczciwej pani Desroches, cień gorączkowy, drepczący, jak gdyby popychany przez głos nieubłagany, nadeszły z Paryża. Może tej nocy cesarzowa życzyła śmierci ojcu, by syn mógł panować? Idź! idź! nie oglądając się za siebie, wśród deszczu, po błocie, aż do wycieńczenia, po to, by ta ostatnia gra o konające cesarstwo dograną została do końca. Idź! idź! umrzyj jak bohater na trupach spiętrzonych twego ludu, wzbudź w całym świecie uwielbienie głębokie, by ci przebaczył twój upadek. Jakoż cesarz szedł na śmierć! Na dole, w kuchni ogień się już nie palił, masztalerze, adjutanci, szambe-