Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przecież odczytywać, chodząc wśród kwiatów i pośród zieloności. Wielka jego pobożność, skromny sposób życia, stronienie od towarzyskich stosunków, broniły go od pokątnie czynionych oskarżeń. Członkowie klubu Młodzieży zarzucali księdzu Fenil chęć szkodzenia proboszczowi przez szerzenie oszczerstw. Cała nowa dzielnica Plassans oświadczała się stanowczo za księdzem Faujas. Nie zdołał tylko jeszcze przełamać stawianego mu oparu i nieufności mieszkańców dzielnicy Saint Marc, to jest szlachty, której przedstawiciele, spotykając go w salonie biskupa, spoglądali na niego z góry i traktowali lekceważąco. Wiedząc o tem, potrząsał przecząco głową, gdy pani Rougon wmawiała w niego, że już trzyma miasto w swoich dłoniach.
— Nie, nie, jeszcze nic nie ma pewnego, jeszcze nikogo nie trzymam tak jak tego pragnę. Byle drobnostka a wszystko może mi się wysunąć z ręki.
Od jakiegoś czasu bardzo był niezadowolniony z Marty. Czuł swą bezsilność w zapobieżeniu i uspokojeniu jej gorączkowej, religijnej egzaltacyi. Wszelkie usiłowania jakie czynił w tym kierunku, okazywały się bezskutecznemi, coraz namiętniej brnęła w szał bigoteryi. Gniewało go to, albowiem zdawał sobie sprawę, że ta kobieta, tak wielce im pożyteczna w pierwszych czasach osiedlenia się w Plassans, mogła mu być teraz zawadą, mogła nawet stać się jego zgubą. Z niepokojem więc patrzał na zachodzące zmiany w po-