Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/664

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

domyśleć się bez trudu, jak się to stało: Alicya weszła prawdopodobnie, aby podać kubek mleka piętnastoletniemu, obrosłemu jak dojrzały mężczyzna chłopakowi, w którym na widok delikatnego dziewczęcia ocknęła się nagle niepohamowana żądza; wyskoczył on z łóżka, zatkał jej usta, przewrócił ją na łóżko, zgwałcił, okradł i pośpiesznie narzuciwszy ubranie, wymknął się przez nikogo niepostrzeżony. Ileż jednak nierozjaśnionych, zdumiewających wątpliwości mimowoli nasuwało się na myśl? Dlaczegóż nikt nie słyszał najmniejszego szelestu, jęku lub szamotania się? Jakimże sposobem cała ta scena rozegrała się tak szybko, w ciągu dziesięciu minut niespełna? A przedewszystkiem jakimże sposobem Wiktor uciekł, nie pozostawiwszy żadnego śladu, gdyż po najstaranniejszych poszukiwaniach przekonano się, że go nie ma nigdzie w zakładzie? Widocznie uciec musiał przez korytarz a ztamtąd przez łazienkę, jedno z okien której wychodziło na cały szereg coraz to niższych daszków, ciągnących się aż do bulwaru. Droga ta przedstawiała jednak tyle niebezpieczeństw, że wiele osób uwierzyć nie chciało, aby ktokolwiek odważył się nią puścić z narażeniem życia. Zagadka ta została niewyjaśnioną. Nieszczęśliwą Alicyę odwieziono do matki płaczącą, zgnębioną, zgorączkowaną położono do łóżka. Oniemiała z przerażenia, pani Karolina słuchała tej opowieści, krew lodem ścinała się w jej żyłach. Zdarzenie to przypominało jej inną, dziwnie