Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/579

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnice swoje wyjawiał, nie bacząc, że ona zdradzić go może.
Gdy baronowa umilkła wreszcie, podniósł głowę i spoglądając na nią zamglonym wzrokiem, zapytał:
— Ale cóż mnie obchodzić mogą te wszystkie szczegóły, które mi pani opowiadasz?
Baronowa oniemiała z podziwu, nie mogąc zrozumieć jego obojętności i spokoju.
— Zdawało mi się, że pańskie stanowisko zniżkowca... — zaczęła nieśmiało.
— Moje stanowisko zniżkowca? — przerwał Gundermann — a któż pani powiedział, że ja gram na zniżkę?... Nigdy przecież nie chodzę na giełdę, nie wdaję się w żadne spekulacye... Cała ta sprawa wcale mnie nie obchodzi!
Bankier mówił głosem tak obojętnym, że zdziwiona i przerażona kobieta uwierzyłaby może jego słowom, gdyby w tonie jego nie przebijała się zbyt rażąca naiwność. Nie ulegało wątpliwości, że ten człowiek przeżyty, nie mający żadnych pragnień, drwił sobie z niej lekceważąco.
— Przepraszam panią, jestem bardzo zajęty, jeżeli więc pani nie ma nic ciekawszego do powiedzenia...
Baronowa nie była zdolną opanować oburzenia, widząc, że ten człowiek bez ceremonii za drzwi ją wyrzuca.
— To podła zasadzka! — zawołała. — Zaufałam panu... pierwsza przyszłam do pana... Czyż