Strona:PL Zofia Rogoszówna - Dzieci pana majstra.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O, straszliwej męki chwila!
Widzi matka, jak się schyla
i jak wielkie swe wąsiska
w puch poduszki białej wciska.

Pocałował — bez hałasu;
ale zamiast lic atłasu
na buziakach swych dziewczynek
wyczuł ostry włos szczecinek.

Czyżby go zamroczył trunek?...
Drugi składa pocałunek,
i znów, rzecz to niepojęta,
w usta kłuje szczeć przeklęta

Szybko się do chłopców zwraca,
po poduszkach dłońmi maca
i z okropnym strachem w duszy
czuje świńskie ryjki, uszy,
świńskie karczki, świńskie brzuszki
ułożone na poduszki

Otulone i nakryte,
śpią prosięta jak zabite.