Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Sądzisz więc?
— Więcej niż sądzę! twierdzę, jestem przekonany! rzekł Jobin. Stoimy wobec zamierzonego morderstwa z premedytacją!
— Ależ to straszne, co mówisz, panie Jobin?
— Prawdę niestety! Morderca obdarzony zmysłem djabelsko wynalazczej wyobraźni, chciał zabić to dziewczę wobec całej publiki.
— W jakim celu popełniłby tę straszną zbrodnię?
— Nie znam tego celu, ale czyn potwierdzam, i gotów jestem dowieść w ciągu pięciu minut że się nie mylę.
— Skoro tak, panie Jobin, działajmy.
— Proszę, panie komisarzu, rzekł agent, każ mi przedewszystkiem dostarczyć alzacką czapeczkę, jaką ma na głowie to dziewczę.
— Natychmiast.
Doktór uniósłszy rękaw sukni, odsłonił okrągłe i białe ramię Diny, a związawszy jej rękę poniżej łokcia płóciennym bandażem, zabierał się do krwi puszczenia.
Komisarz, szepnąwszy mu coś z cicha, zdjął z głowy Diny jedwabną czapeczkę, złotem haftowaną.
— Oto żądany przedmiot, panie Jobin, rzekł podając mu ją.
— Czy byłeś pan na sali od chwili rozpoczęcia widowiska, panie komisarzu? pytał agent.
— Tak. byłem.
— Widziałeś pan ulatującą kokardę od tej czapeczki, podczas gdy do dziewczęcia stąpającego po fryzach, naśladujących wywróconą jodłę, strzelano dwukrotnie?
— Widziałem, i sądziłem jak wszyscy, że za pomocą