Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tem wątpiła nie myślałbyś o śmierci. Wierzzę więc temu i kocham cię z całej duszy! Wiem, że jest występkiem tak kochać i przewiduję ciężkie wyrzuty sumienia i wielkie nieszczęścia, jakie ta miłość za sobą sprowadzi. Przewiduję je i poddaję się im z całą uległością, ponieważ będzie to wymierzona sprawiedliwość!
Pisze ci o tem po raz ostatni, odtąd nie zasmucę cię już ani jednym wyrazem, ani łzą jedną, ni jedną skarga!
Mówisz, że nie widząc mnie żyć nie możesz. Zobaczysz mnie więc, lecz nigdy w pałacu de Grandlieu, nigdy! Słuchać wyznań twojej miłości w domu człowieka, którego szanuję i cenię nad wszystko na świecie, którego kocham przywiązaniem córki, w podobny sposób odpłacać zdradą za jego ufność, pojmujesz, że to byłoby najnikczemniejszem z mej strony!
Przestąpić próg twego mieszkania jest dla mnie niemożebnem. Szukaj więc i odnajdź jakie tajemne schronienie, gdziebym niekiedy na krótką chwilę przybiedz mogła a złożywszy drżącą mą rękę w twej dłoni, mogła poszepnąć ci z cicha: „Kochaj mnie! kochaj zawsze, bo wiele cierpię dla ciebie i siebie.“
Przekonaj się więc ile cię kocham, że przed niczem gotowa jestem się nie cofnąć, na co składam niestety dowody. Gdyby o moje tylko życie chodziło i gdybym publicznem zgorszeniem nie zraniła serca czcigodnego starca, którego jestem żoną, wystawiłabym się na wszystko! Powiedziałabym ci Andrzeju, uciekajmy razem! Ta zbrodnia nie byłaby przynajmniej zdwojona podłością! Jest to wszelako niemożebnem. Umarłby on z prze-