Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uderzenie, powstrzymane na jakimś twardym punkcie opornym. Jak gdyby ostrze kończatej laski dosięgnąwszy mnie skruszonem nagle zostało. Gdyby to ostrze szpady weszło mi w ciało, przecięło by mi płuca na dwoje!
— To dziwne! a w której części tak dosięgnionym zostałeś?
— Tu! rzekł Oktawiusz, przykładając rękę do prawej strony piersi. I jednocześnie wydał okrzyk zdumienia.
Jego palce napotkały zloty pieniądz, dany przez Dinę Bluet, i za dotknięciem stwierdziły, iż został on zgiętym na połowę.
— Co się stało? pytał Croix-Dieu.
— Ach! wykrzyknął z uniesieniem Gavard, przed chwila mówiłeś baronie o cudzie! Miałeś słuszność to mówiąc! Cud w rzeczy samej ocalił mi życie, tak! cud, i siła miłości! Gdyby nie moja kochana Dinah, leżałbym bez życia tam, gdzie leży ów człowiek!
— On dostał pomięszania zmysłów, pomyślał baron patrząc na Oktawiusza.
— Sądzisz żem zwarjował? rzeki tenże, nie! dzięki niebu. Nie możesz tego zrozumieć, a jednak rzecz to tak prosta!
I odczepiwszy zegarek z łańcuszkiem przedstawił go baronowi. Widzisz tego luidora, zapytał; oto talizman jaki ocalił mi życie! On to powstrzymał cios, zadany mi przez kapitana Grisolles. Ów talizman pochodzi od Diny. Pożyczyła odemnie sztukę złota na kilka godzin i oddała mi to. Możnaż zaprzeczyć oczywistości?
Nie! baron nie przeczył tym razem. Wziąwszy ów złoty pieniądz, przypatrywał mu się z uwagą, i stwier-