Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pozostawione same sobie biedne te płótna, pomimo ich rzeczywistej wartości, byłyby mogły otrzymać bardzo skromną cenę, lecz Croix-Dieu przy pomocy dwóch zręcznych agentów, rozpoczął ogień bojowy na całej linji, i po zapalczywej pozornej walce, został ich nabywcą za tak bajecznie wysokie ceny, jakie jedynie osiągał Meisonier i Gerôme.
Zapłacił za nie gotówką a podstawiona przezeń osoba poszła nazajutrz do delegowanego ku prowadzeniu wyprzedaży komisarza aby zastawić je, i odebrać od niego wyłożone na kupno banknoty, które wróciły do pugilaresu, z jakiego wyszły wczoraj.
Rzecz ta tak dobrze i dyskretnie poprowadzoną została, iż nikt nie podejrzywał w tem najmniejszego kuglarstwa.\
Rozgłos otoczył nazwisko de Tréjan.
— Straciłem węch i wzrok wyraźnie, mówił sobie Vibert, ów kupiec obrazów, którego sylwetkę naszkicowaliśmy w pierwszej części tej książki. Nie powinienem był odmawiać zaliczki, żądanej przez Jerzego Tréjan i oznaczyć mu termin pięcioletni. Było tu sto tysięcy franków do zarobienia! Ach! jakim niedołęgą ja jestem!
Idąc za radą Filipa de Croix-Dieu, a zachęcany obok tego przez Fannę, Jerzy postanowił wykończyć i dać na przyszłą wystawę w Salonie portret tej młodej kobiety malowany w kostjumie bachantki, o czem, gdy posłyszano, tłumy ciekawych przybywały do jego pracowni, aby obejrzeć to płótno, które, jak wiemy, w rzeczy samej było cudem talentu i pracy.
Uniesieniom nie było granic. Współkoledzy młodego