Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

krotnie pomyliła w mej roli.
Po skończonym akcie przywołałam reżysera, od lat wielu kierującego teatrem w Wiedniu, a ztąd znającego wszystkie prawie przebywające w tem mieście arystokratyczne postacie i przyprowadziwszy go do dziury wyciętej w kurtynie wskazałam mówiąc:
— Spojrzyj pan, proszę w głąb drugiej loży na parterze! Któż jest znajdujący się w niej mężczyzna?
— Jest to jedna z wybitnych zagranicznych osobistości, odpowiedział, książę Aleosco, wielki bogacz, przybyły wysłany tu w misji dyplomatycznej. Bądź ostrożną, dodał. Znany to bałamut i uwodziciel. Jestem pewien, że przypatrywał się tobie i to nie bez celu. Dostrzegłem zarówno i twoje roztargnienie.
Zaczęłam się śmiać, wzruszając ramionami.
— Nie żartuj, odparł reżyser poważnie. W „Metelli“ jesteś zachwycającą. Miej się na baczności, powtarzam. Jest to człowiek bardzo bogaty.
— Cóż mnie to obchodzi?
— Obsypie cię złotem i djamentami. Jest to przynęta, nader niebezpieczna dla cnoty.
— Wszak nie dla mojej.
— Powiedziałem ci wszystko, ostrzegłem. Do ciebie reszta należy, twoja to sprawa, nie moja!
Reżyser odszedł. Ja po skończonej roli wyszłam z teatru.
— Bukiet dla pani i karta, rzekła za kulisami odźwierna, zastępując mi drogę.
Bukiet pochodził od księcia. Bukiet był wspaniałv. Zwróciłam go jej zabraniając na przyszłość przyjmo-